Dobrý den!
Mogę śmiało powiedzieć, że Pragę zwiedziliśmy od A do Z. Nogi bolały, ale to, co zwiedziłam, widziałam, to moje i nikt mi tego nie zabierze. Było warto! Praga to piękne miasto - z jednej strony pełne markowych sklepów, ogromnej ilości turystów, z drugiej bogate w dzieła architektoniczne i przyrodnicze. Osobiście zakochałam się w tej drugiej stronie (jak na wzorową turystkę przystało!), choć przyznam, że dużym urozmaiceniem czasu wolnego były również wielojęzyczne rozmowy z czeskimi sprzedawcami (w moim przypadku polsko-czesko-angielsko-niemiecko-migowe). Miło było usłyszeć Czecha mówiącego do mnie po polsku, mimo że to było kilka słów, takich jak "do widzenia", "do zobaczenia" i "dobranoc".
DZIEŃ PIERWSZY (08.08)
Mieliśmy przepiękną pogodę. Przybyliśmy do Pragi z dwugodzinnym opóźnieniem, ale warto było tyle poczekać, aby postawić pierwsze kroki w czeskiej stolicy. Jednak, jak można było się łatwo domyślić, z każdej strony otaczali nas turyści, głównie Japończycy i Chińczycy. Tłok niesłychany, a przedrzeć się przez niego to wyższa sztuka.
Stare i Nowe Miasto urzekło mnie kamieniczkami. Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam stare, kolorowe kamieniczki, które dodają uroku nawet najbrzydszemu miastu. Wchodząc na Most Svatopluka Čecha zakochałam się (dosłownie!) w widoku na Wełtawę oraz Most Karola, którym mieliśmy przejść kolejnego dnia. Mogłabym tam stać i wpatrywać się bez końca w zachód słońca...
Pierwszego dnia nie zwiedzaliśmy dużo, bo większość czasu zajęła nam podróż do Czech. Stwierdziliśmy jednogłośnie, że te dziewięć godzin spędzonych w autobusie bardzo nas zmęczyło, jednak wspólna obiadokolacja i wyprawa do Kauflandu (okazało się, że Czesi zamykają sklepy o 20, ciekawe, o której chodzą spać?) polepszyła humory oraz trochę ogołociła nasze portfele. Trafiliśmy na sympatyczną przewodniczkę, miłych kelnerów i przede wszystkim - dobrych współtowarzyszy podróży!
DZIEŃ DRUGI (09.08)
Z trudem obudziłam się wcześniej, aby umyć włosy. Chciałam jeszcze zobaczyć wschód słońca, niestety nie mieliśmy balkonu, ale słoneczko odbijało się w szybie jednego z mieszkań w bloku naprzeciw, dzięki czemu poniekąd mogłam podziwiać wschodzące słońce. Na śniadanie poszliśmy na godzinę 7:30 - przywitało nas pomieszczenie pełne uśmiechniętych, wyspanych osób, nie tylko z naszej pielgrzymki. Od razu zrobiło się weselej! Pogoda tego dnia nie dopisała - było pochmurno i padał prawie cały dzień deszcz, a przed nami było 10 godzin zwiedzania. Może pogoda nas nie rozpieszczała, ale humory nam dopisywały!
Najpierw udaliśmy się na punkt widokowy, z którego rozciągał się widok na całą Pragę. Niesamowity widok! Raczej nikt by nie uwierzył, że szliśmy z samej góry na Hradczany, ale tak było! Akurat trafiliśmy na zmianę warty, której nie widziałam, bo było za dużo ludzi mających parasole, utrudniające jeszcze bardziej zobaczenie czegokolwiek (to nic!). Na Hradczanach nie robiłam zdjęć (był zakaz) z wyjątkiem kilku z okna widokowego. Największe wrażenie zrobiła na mnie katedra św. Wita - sklepienie krzyżowo-żebrowe oraz przepiękne witraże Alfonsa Muchy.
Przeszliśmy się Złotą Uliczką, w ten sposób docierając do miejsca, gdzie mogłam usiąść na chwilę, bo moje nogi odmawiały już posłuszeństwa. Czas wolny spędziłam na kupowaniu ostatnich pamiątek z Pragi i uświadomieniu sobie, że:
a) to normalne, iż ludzie przechodzą po ulicy, gdzie jeżdżą tramwaje bez obaw przed policją
b) spotkanie policji w Czechach to bardzo rzadkie zjawisko
Ostatnimi punktami naszego programu był most Karola oraz spektakl światło, woda, dźwięk. Most Karola ma w swojej historii śmierć świętego Jana, utopionego z rozkazu Wacława IV. Przyczyną było to, że Jan odmówił ujawnienia królowi tajemnicy spowiedzi jego żony Zofii. Spowiednik został poddany torturom, a następnie wrzucony do rzeki. Pomimo tego, że był to pochmurny dzień, widoki zapierały dech w piersiach. Z chęcią bym się wróciła tutaj, kiedy nie ma w ogóle ludzi (chociaż to niemożliwe!) i zobaczyła wschód/zachód słońca. Opuszczając Most Karola udaliśmy się do autokaru, którym mieliśmy dojechać na miejsce długo wyczekiwanego (przynajmniej przeze mnie) spektaklu. Wiedziałam, że będzie to niesamowite przeżycie, ale to, co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Gdy otrzymaliśmy bilety i ruszyliśmy w stronę widowni, przywitał nas Micky [Mouse]. Wtedy do mnie dotarło, że ten spektakl ma być z udziałem postaci z Disney'owskich bajek! Pominąwszy fakt, iż nic nie rozumiałam - czeski nie jest tak podobny do polskiego, jak mi się zdawało - był to najpiękniejszy dzień w moim życiu! Chciało mi się płakać, kiedy zobaczyłam moje ulubione bajkowe postaci, w genialnym połączeniu z muzyką, światłem, wodą i tańcem. Z Julią jednogłośnie stwierdziłyśmy, że nie żałujemy, iż na to poszłyśmy, bo było naprawdę warto! Widząc szczęście najmłodszych uczestniczek naszej pielgrzymki - Marysi i Leny - tym bardziej się w tym przekonaniu utwierdziłam.
Przepiękne zdjęcia *-*
ReplyDeleteJa rowniez uwielbiam zwiedzać stare kamieniczki są piekne a zwlaszcza nocą .
Byłam w Pradze 2 razy i kocham to miasto <3! Po prostu tętni życiem :D. Zazdroszczę, sama chętnie bym poszła na taki spektakl ;D.
ReplyDeleteŚliczne zdjęcia <3!
The rhythm of life